Hiszpanka – grypa, która zmieniła świat. Czego może nas dziś nauczyć?

Pandemia grypy hiszpanki to jeden z najtragiczniejszych epizodów w historii medycyny, ale także ważna lekcja dla kolejnych pokoleń. Choć od tamtych wydarzeń minęło ponad sto lat, ich konsekwencje pokazują, jak ogromne znaczenie mają dziś szczepienia i profilaktyka zdrowotna.

Przebieg pandemii i jej skutki

Choć nazywamy ją „hiszpanką”, choroba nie narodziła się na Półwyspie Iberyjskim. Pierwsze przypadki pojawiły się w marcu 1918 roku w amerykańskiej bazie wojskowej Fort Riley w Kansas.[1] To jednak hiszpańska prasa pisała o epidemii najgłośniej, ponieważ kraj – jako neutralny w czasie I wojny światowej – nie podlegał cenzurze wojennej. W innych państwach informacje o rosnącej liczbie zachorowań były ukrywane, by nie osłabiać morale armii. W efekcie w powszechnej świadomości to właśnie Hiszpania stała się symbolicznym ogniskiem choroby.[2]

Skala pandemii była bezprecedensowa. Szacuje się, że wirus zakaził około 500 milionów osób[3] – co trzecią żyjącą wówczas na Ziemi. Liczbę ofiar śmiertelnych ocenia się na co najmniej 50 milionów, a niektórzy badacze podają nawet dwukrotnie wyższą. Dla porównania: I wojna światowa pochłonęła ok. 20 milionów istnień. Grypa okazała się więc groźniejsza niż największy ówcześnie konflikt zbrojny epoki.

Hiszpanka różniła się od typowych gryp sezonowych nie tylko skalą, lecz także profilem ofiar. Podczas gdy zwykle najbardziej zagrożone są osoby starsze i dzieci, w latach 1918–1919 umierali przede wszystkim młodzi, zdrowi dorośli w wieku 20–40 lat. Dzisiejsze badania wskazują, że odpowiadał za to wirus H1N1 pochodzenia ptasiego, wywołujący tzw. burzę cytokinową – gwałtowną, niszczącą reakcję układu odpornościowego, która w praktyce sprawiała, że organizm sam atakował własne płuca.[4]

Wojna sprzyjająca wirusowi

Rozprzestrzenianiu się choroby sprzyjały realia końca I wojny światowej. Zatłoczone koszary, transporty żołnierzy, obozy jenieckie i masowe migracje ludności tworzyły idealne warunki do transmisji wirusa. Brak antybiotyków powodował, że wielu pacjentów umierało nie tylko na grypę, lecz także na wtórne zapalenia płuc. Służby medyczne były przeciążone, a szpitale – dramatycznie niedofinansowane i niedostatecznie wyposażone.

Życie codzienne wyglądało zaskakująco podobnie do tego, co pamiętamy z niedawnych lat. W wielu miastach zamykano szkoły, teatry i kościoły, a zgromadzenia publiczne były zakazane. Władze apelowały o częste mycie rąk i wietrzenie mieszkań, a w niektórych miejscach, takich jak San Francisco, wprowadzono obowiązek noszenia masek ochronnych – za ich brak można było dostać mandat. Gazety publikowały porady, jak „unikać zarazków”, a lekarze podkreślali znaczenie higieny.

Codzienne życie przypominało to, co znamy z niedawnych pandemii. Zamykano szkoły, teatry i kościoły, zakazywano zgromadzeń publicznych, a władze apelowały o higienę i wietrzenie mieszkań. W San Francisco wprowadzono nawet obowiązek noszenia masek – ich brak groził mandatem.

Pandemia nie przebiegała jednak jednolicie. Historycy wyróżniają trzy fale zachorowań: łagodną wiosną 1918 roku, wyjątkowo śmiertelną jesienią tego samego roku i słabszą, lecz wciąż groźną zimą 1919–1920.

Dziedzictwo hiszpanki

Hiszpanka przyczyniła się do rozwoju nowoczesnej epidemiologii i badań nad wirusami, a także do wprowadzenia metod kontroli chorób zakaźnych. Zmieniła również świadomość społeczną – uświadomiła, jak kruchy jest świat wobec niewidzialnego zagrożenia.

W Polsce pandemia przypadła na szczególny moment – jesień 1918 roku, gdy kraj odzyskiwał niepodległość. Choroba zbierała żniwo w Warszawie i innych miastach, a prasa apelowała o ostrożność i unikanie zgromadzeń. Śmierć tysięcy osób, także młodych i aktywnych, odcisnęła bolesne piętno na odradzającym się społeczeństwie.

Lekcje na dziś

Najważniejszym wnioskiem, jaki świat wyciągnął z pandemii 1918 roku, była konieczność opracowania narzędzi zapobiegania chorobom zakaźnym. Wówczas nie istniały szczepionki przeciwko grypie – wirusy poznano dopiero w latach 30. XX wieku. Lekarze mogli jedynie izolować chorych i łagodzić objawy.

To doświadczenie uświadomiło naukowcom, jak bardzo potrzebne są szczepienia. Już w latach 40. opracowano pierwsze preparaty przeciwko grypie, początkowo stosowane w armii amerykańskiej. Dzięki nim udało się ograniczyć ciężki przebieg choroby i liczbę zgonów.

Dziś szczepienia sezonowe przeciwko grypie są powszechnie dostępne i regularnie aktualizowane, aby odpowiadały na zmieniające się mutacje wirusa. Hiszpanka przypomniała, że wirusy potrafią ewoluować i że jedyną skuteczną obroną w skali populacji jest masowa profilaktyka.

Historia sprzed wieku jasno pokazuje: brak szczepionki oznaczał miliony ofiar. Dziś mamy narzędzie, które chroni nie tylko jednostki, ale całe społeczeństwa – zmniejszając ryzyko transmisji i chroniąc osoby najbardziej narażone. Szczepienia to nie tylko medyczny wynalazek, lecz także fundament bezpieczeństwa publicznego i jeden z największych sukcesów nauki XX wieku.[5]


Źródła:

  1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Pandemia_grypy_hiszpanki
  2. https://szczepienia.pzh.gov.pl/ciekawostki/czy-pandemia-covid-19-zalicza-sie-do-najgorszych-plag-w-historii/
  3. https://www.mp.pl/pacjent/grypa/grypasezonowa/79643,grypa-rodzaje-rozpoznanie-leczenie-i-powiklania
  4. https://www.gov.pl/web/psse-augustow/szczepienia-ochronne-fakty-nie-mity-hiszpanka
  5. https://szczepienia.pzh.gov.pl/szczepionki/grypa/